Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Indie    Varanasi-Khajuraho
Zwiń mapę
2010
10
mar

Varanasi-Khajuraho

 
Indie
Indie, Khajurāho
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7609 km
 
wloczymy sie po Varanasi, mocno spoznieni na wschod slonca bierzemy rejs lodzia, tym razem poza ghatami widac cos wiecej. Mocniej sie wczuwamy w klimat miasta, czy juz wspominalem ze mocno szurnietego? Z Varanasi mielismy wreszcie normalnie pociagiem sie wydostac. Nic z tego - najpierw taxi przez kurz do mughal seraj, na miejscu spokojnie czekamy na pociag, po czym o 1 w nocy dowiadujemy ze odjechal. Nastepny pociag za 15min, szybka akcja zalatwiamy bilety general, pakujemy do pociagu na wydre, znowu doplata do AC2, jestesmy w satnie.

W satnie poczatkowo planowalismy byc twardzielami i pojechac do Khajuracho autobusem. Zaraz po wysiasci z rikszy jakis facet sie drze ze to ostatni autobus do khajuracho i dawaj nas zaganiac. W autobusie miejsca od biedy, cale szczescie Adam sie postawil ze musi miec kase. (Nieocenione LP podawalo ze visa vi stacji autobusowej jest ATM rozpoznajacy normalne karty kredytowee). Po wybraniu kasiory spacer na dworzec. O ile miekki nie jestem to tam nie dalem rady. Ze wszystkich stron goscie krzycza ze ich auto bus jedzie do Khajuracho, jakis studenciak po angielsku mowi nam ze ten autobus tam jedzie po czym dwoch innych chwile z nim gada, smieje sie i mowi nam ze nie jedzie. Hardosc cale szczescie wyparowala ze wszystkich albowiem wrocilismy na dworzec kolejowy i wzielismy tate indico (-go?) za 800 rupali. Kierowca zional alkoholem, ale ze mial zepsuty klakson to jechal spokojnie 70.

W poblizu Khajuracho zaczynal sie park narodowy, krajobraz sie wiec zmienial. Musi tam byc zajebiscie w porze mokrej, niestety specjalnie dla nas wszystko bylo podeschniete i brazowo-zielonkawe zamiast soczystejm zieleni. Po drodze powstala wizja hotelu z basenem - w zwiazku z powyzszym najpierw odwiedzilismy hotele z pseudo basenami, lekko ostra atmosfera sie zrobila, summa summarum wyladowalismy w centrum. Pokoj znosny. Andrzej z Dorota puscili sie na wschod, ja z Adamem na zachodni kompleks swiatyn. Mnie sie podobalo, aczkolwiek zamiast swiatyn pokrytych soczysta pornografia z trudem dawalo sie znalesc pojedyncze scenki, wiekszosc stanowily cycate paniusie ze skrzywieniami kregoslupa ;)Wieczorem wbilismy sie do knajpy na kolacje, chlopaki sie czaily, ja wprost spytalem"excuse me sir, is it allowed to smoke hashish here?""yes please, no problem", a po chwili kelner przynosi gandzię swojej hodowli, że jak nam smakuje to on może sprzedać.
Ja sie zadowolilem piwkami i pizza peperoni :) Nastepnego dnia z rana zmiana - puszczamy sie w stara wiec i kompleks wschodni. Dlugi spacer posrod pol, wsi, prawdziwa hinduska wies tylko lekko zepsuta naciagaczami. Na popoludnie nie mielismy polanow - andy wzial rower, ja z Adamem wyjazd moto riksza na waterfalls + crocodiles za 250 rupali. Pojechalismy w park narodowy, mimo ze wyschniety to mial swoj klimat. Posrod lasu wyroslo kilometrowej szerokosci skalisko z rozpadlinami - dowiedzielismy sie ze podczas monsunu w tych rozpadlinach sa wodospady. Pokazano nam zdjecia wodospadow. Wow, akurat warte tych 400rupii za wjazd :/ Jedziemy 6km w glab do "krokodyli". Wspomnianych kroko ani sladu, bo plytka woda. Zostawilismy rikszarza i poszlismy w glab - ja pobrodzilem w rzeczce w nadzieji ze taki kawal miecha skusi jakies kroko (nie skusilo), Adam posiedzial na brzegu. Polazlem w dzungle probujac zaprzyjaznic sie ze stadem malpek, nic z tego. Imo bylo zajebiscie mimo wszystko. Wracajac widze kopiec termitow, zatrzymuje sie, robie foty, wsadzam patyk do srodka i w ogole. Wracam do rikszy, pan rikszarz mowi ze to cobra house. Haha ale smieszne.Przy stanowisku z "Wodospadami" spotykamy dwoch helołów na rowerach, niestety w jednym z nich poszło lozysko i nie pojedzie dalej. Przewodnik parku mowi ze czesto tak bywa i ze on moze wziasc motor, na motor wziasc helołkę, ona bedzie trzymala rower i tak wroca. Nasz rikszarz mial lepszy dar przkonywania - 100rupii i juz ja, adam, rikszarz, Liz, jej rower, rikszarza mlodszy brat (ktory notorycznie mnie molestowal zeby mu robic zdjecia a potem mu pokazywac) ruszylismy z powrotem do Khajuracho.
Tam udaje mi sie zjesc parszywie przyprawiona owieczke, jakas szalona procesja z okazji jakiegos religijnego swieta blokuje glowna ulice miasta na 30minut. Wpadamy jeszcze do jubilera profesjoanlisty, naprawde robia wrazenie kamyczki ktore nam pokazuje. Wsiadamy w auto turlamy sie do Jhansi skad mamy miec pociag do Agry
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (45)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013