Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Indonezja (08.2014)    Nusa Lembongan
Zwiń mapę
2014
15
sie

Nusa Lembongan

 
Indonezja
Indonezja, Nusa Lembongan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7811 km
 
Pierwotne postanowienie zwiedzania cały dzień z kierowcą padło po sondowaniu cen – zdecydowaliśmy się w końcu na kontynuowanie plażowo/wyspowego leżakowania, w tym celu bladym świtem zjawiliśmy się na rogu naszej uliczki, skąd ruszały fast boaty na wyspę Nusa Lembongan. Łódeczka z trzema silnikami po 200koni ładnie tnie fale, trochę rzuca ale pół godziny później wysiadamy na rajskiej plaży (mushroom bay). Skutery tutaj po 100k za cały dzień (2x drożej niż na Lombok), nie dziękujemy i udajemy się w głąb – skuter już za nieco rozsądniejsze 70k, jeszcze tylko snorkling equipment wraz z butami ponad kostkę i skuterem jedziemy przed siebie. Wyspa mała, ale udało mi się zgubić, wszelkie mapy otrzymane w żaden sposób nie są dokładne, ale po objechaniu wszystkiego trafiliśmy w końcu na najbardziej północny cypel do mangrove point. Kilka knajp, każda z własnym zestawem leżaków – całodniowe leżakowania oznacza całodniową konsumpcję. Mało ludzi, sympatycznie. Woda ma głębokość koło 50cm, więc trzeba wpłynąć koło 200m zanim cokolwiek się zobaczy. Jedynym fajnym widokiem po drodze są podwodne plantacje sea weeds, oraz rozgwiazdy najeżone sporymi kolcami. Miejsce docelowe do snorklowania łatwo namierzyć dzięki sporej ilości motorówek (dowożących turystów z całej wyspy). Piękne koralowce, kolorowe rybki, cudownie. Niestety zabawę psuje dość faliste morze, ale kilka zdjęć z użyciem podwodnej obudowy (aquapack) udało mi się moim Nikonem zrobić. Będąc przekonanym iż w tak turystycznym miejscu czeka mnie delikatne traktowanie popełniam błąd i zamawiam obiad „very spicy” – pali potwornie a na wieczór jeszcze raz wspominam kostki lodu w moim drineczku. Nie spiesząc się zbytnio stwierdzamy że mamy dość, zbieramy się z plaży. L uczy się jeździć skuterem, wywraca go, wygina się rączka hamulca, przy próbach naprawy łamie się. Jedziemy przez wyspę, oddajemy skuter, oddalamy się pospiesznie a spojrzenie na zegarek ujawnia fakt iż za 5min mamy być na łodzi. Jakimś fuksem zdążyliśmy, ciężko wyobrazić sobie co byśmy robili gdyby się nie udało wydostać :) Z powrotem na lądzie szukamy kogoś, kto powiezie nas na Kecak Dance. Najbardziej tradycyjny pokaz (w sensie od dawna bawiący co wieczór turystów) odbywa się w pobliżu świątyni Tanah Lot, jednak nie miałem kompletnie ochoty na dzikie tłumy tam. Summa summarum okazało się że pokazy Kecak są gdzieś w pobliżu Sanuru, na tyle blisko że nawet cena 80k wynegocjowana z początkowych 150k byłą zdzierstwem. Wstęp na kecak to kolejne 100k (chyba uniwersalna cena dla turystów za wszystko) – fajne show z hipnotyczno-rytmiczną recytacją i powtarzaniem do wtóru z odgrywaniem scenek z ramayany. Na koniec podpalane jest ognisko z łupin kokosa, które to ognisko gołymi rękami i nogami jeden z tancerzy rozgarnia. Wieczorem jeszcze tylko szwend po promenadzie, wygląda na to że wszelki ruch zamiera po 20. Zbieramy siły na następny dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013