Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Indonezja (08.2014)    Lombok Kuta III
Zwiń mapę
2014
12
sie

Lombok Kuta III

 
Indonezja
Indonezja, Kuta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7672 km
 
Znów kierujemy się na zachód – tym razem w planie mamy odwiedzenie dalszej plaży. Po drodze zauważamy jakiś tumult na drodze – ktoś nam mówił że jest to „market”, okazuje się jednak że tych kilku sprzedawców przy drodze to tak naprawdę zaplecze komercyjne wielkiego wesela. Wesele jak wesele – koło setki osób rozsadzonej po chatach, pięć kotłów z gotującym się jedzeniem, pięcio metrowy regał pełen jedzenia. Faceci chodzą ubrani w tradycyjne sarongi, często w czapeczkach z nożami zatkniętymi za płócienny pas. Ktoś nas zaczepia, gada na tyle na ile mu angielski pozwala, dzieci krępują się najmniej. Wielu dorosłych bez słowa robiło nam i z nami zdjęcia komórkami, ech sława  Napiliśmy się kawy, pożegnaliśmy i jedziemy dalej. Dojeżdżamy do plaży na końcu, po opłaceniu 20k jedziemy jeszcze ze dwa kilometry koszmarną drogą by na jej końcu odkryć raj. Przepiękna plaża, wysokie fale, bardzo mało ludzi. Słońce pali, więc większość ludzi leży na ławeczkach i wiatach pod dachami z palmowych liści. Coś tam było w klimacie takiego że nikt nie mówił głośno, wszyscy szeptali więc szum morza i wiatru, błękit nieba, turkusowa woda – bajka. Wytrzymałem może z godzinkę, polazłem na pobliską górkę zobaczyć, co też kryje się za zakrętem. Oczywiście była tam kolejna zatoka z żółtym piaskiem, turkusowym morzem, całkiem bez człowieków. Znów odpływ, koralowce jeszcze piękniejsze niż na plaży Novotelu. Poleżawszy dłuższy czas ruszamy w drogę powrotną zaglądając na wesele. Tym razem ktoś bez dyskusji kazał nam zasiąść w jednej z chat i znów jak na Sri lance musieliśmy jeść mając całkiem liczną widownię. L jakoś się wymiksowała, ja musiałem zjeść podwójną porcję. Zdrowe, smaczne, bez problemów żołądkowych – takie jest jedzenie w całej Indonezji. Wieczorem L wchodzi do wiadra – hotel za 250k w szczycie sezonu, więc do umycia włosów proponuje gorący czajnik  Wybieramy się jeszcze do baru, gdzie zakręcony Australijczyk upiera się że widzi nasze potężne aury, zakochuje się w moich i Lucyny oczach oraz trzymając nas za ręce częstuje się naszą energią. Czuję że mamy jej wiele, więc czemu by się za postawienie nam drinków z nim nie podzielić :) ?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013