Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Wietnam (lipiec 2013)    Can Tho
Zwiń mapę
2013
24
lip

Can Tho

 
Wietnam
Wietnam, Cần Thơ
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8235 km
 
Około 6 rano jesteśmy na nabrzeżu i choć nie można mówić o tłumach łódek czekających na klientów, to dość szybko pakujemy się sami do pana z łódeczką i już mekongiem suniemy w stronę oceanu na floating market. Już od początku ilość hałasu wydawana przez silnik mnie zniechęciła. Floating market to statki-hurtownie parkujące na rzece i sprzedające warzywa i owoce. Kręci się tam kilka łódek z turystami, z małej dymiącej łódeczki-knajpy kupujemy zupy na śniadanie, przy czym już niemal obojętnie patrzymy jak sprzedawca zup dzieli się naszymi 70 000 dongów (3.5$) z naszym "kierowcą". Tak, oczywiście że i tu nas zdoili. Nie decydujemy się na drugi market, za mocne fale na mekongu, za mocny hałas silnika, za mało fascynacji starymi drewnianymi krypami. Wpływamy w jeden z bocznych kanałów. Nie jest to niestety malowniczy kanalik przez dżunglę, było jednak kilka ciekawych fragmentów. Oglądamy sobie niezbyt turystyczne brzegi rzeki, do tego pan stara się żebyśmy jednak nie zanudzili się na śmierć co i rusz wyplatając nam coś z trzciny czy obierając nam po ananasie. Rejs kończymy 3h później w miejscu startu. Na wybrzeżu w dwóch biurach turystycznych można wykupić powrót do Sajgonu - podejrzewam jednak że ani "airconditioned" ani "coach" nie są prawdziwe i wylądowalibyśmy w śmierdzącym busie typu ford transit jakim tu dotarliśmy. Motorami jedziemy na dworzec, gościu wpycha nas do jednego z wielu kiosków przed stacją i jużjuż kupujemy bilet, gdy okazuje się że po drugiej stronie tych kiosków stoją fordy transity częściowo wypełnione pasażerami z godzinami odjazdu "jak się napełnią". kawałek dalej znajduje cywilizowaną (klimatyzowaną) poczekalnię i rozkład jazdy. Bez przygód lądujemy na obrzeżach Sajgonu z twardym postanowieniem dotarcia do Phang Ngu Lao lokalnym busem. Niezrażeni odbijamy się od kolejnych ludzi pracujących na dworcu zasługując conajwyżej na machanie ręką albo ignorowanie. Jakimś cudem z końcu pakujemy się do jednego z miejskich busów z nawet w miarę komunikatywnym kierowcą docieramy do naszego Bali hotelu. Wieczór spędzamy na jedzeniu i piciu - do tego akurat ulica Bui Vien nadaje się rewelacyjnie (podobnie jak Khao San rd w Bangkoku czy Bazaar rd na paharganju w Delhi).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013