Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Jammu&Kashmir    Kargil-Leh
Zwiń mapę
2011
25
lip

Kargil-Leh

 
Indie
Indie, Leh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2319 km
 
25.07
Dziś ciąg dalszy jazdy jeepem, wybiłem już sobie z głowy trzydniową jazdę Leh-Manali, nie, nie nie! trzęsie, telepie, do tego kurz, kurz kurz, oszaleć można. Byłem na granicy psychicznej wytrzymałości. Fizycznej też - parę razy porządnie zmienialiśmy wysokości, jak poszedłem za potrzebą na 4000 to mało nie zemdlałem bo jakoś za szybko się ruszałem i przestałem kontrolować oddech. Granicę mojej wytrzymałości dodatkowo naciągał kierowca, który jak się okazało po angielsku umie yes yes, oraz stop, tea i lunch. A pomyśleć że wczoraj myślałem że mnie rozumie :)

Mijamy klasztor Lamayuru, ciołek gdzieś jedzie - Ja: "go to monastery!" on: "yes, yes" i dalej jedzie. Noż taki ktoś turystów wozić, niech wraca do swoich owiec czy czym się wcześniej zajmował. Lamayuru zmolestowałem, pojechał. Mulbekh i widok stamtąd niestety odpadł. Shergol "tylko" 7km od drogi, co oznacza prawie godzinę w tę i godzinę nazad. Droga dopiero za Lamayuru się poprawiła, choć nadal w miastach zdarzało się że np przez błotko płynęły strumyki a samochody jakoś sobie wydeptały ścieżkę i nazwano to "drogą" :)

Po wjechaniu do Leh kierowca nie wie nic o żadnych hotelach, no tak, pewnie ciapatych turystów woził i wysadzał na rogatkach, wierzę że z hindusami mu takie numery przechodziły. Biorę pierwszy z brzegu hotel za 600, depresyjna nora, ale budżet ciasny, więc trzeba wytrzymać, może spróbuję wreszcie coś zjeść - w Lamayuru nie udało mi się wmusić w siebie ryżu, cały dzień jadę na kilku batonikach - ciekawe czy dobiję do 80kg przed powrotem :)))))
Obchód miasta - fajnie jest, podoba mi się, świetne kolory zachodu słońca (100% pomarańczowy) - zadyszka co kilka kroków, trzeba pilnować specyficznego tempa poruszania się - robić to samo, ale mniejsze kroki i mniej wydatkować energii, ew pilnować samo-przyśpieszania się oddechu,i wszystko będzie ok. Zalazłem coś zjeść, słyszę polską mowę za stołem, dwie laski, ja o! a czy warto zjeść, pitu pitu, czy można się przysiąść, one eeeeeee, yyyyyyyyy, /niezręczna cisza/ - no tak, ja od tyle czasu z nikim prawie nie gadałem a dla nich jestem kosmitą co łazi sam z laptopem i aparatem do knajpy :)))))))

Jutro relaks i badanie miasta, zobaczymy czy choroba wysokościowa da mi się we znaki (podobno najgorsza jest pierwsza noc). Plan na jutro - zachód słońca zobaczyć z jakiegoś pięknego miejsca :)

p.s. nadal brak komorki , nie loguje sie do zadnej sieci i już. Dostępne sieci to cellone, aircell, airtell, żadna mnie nie chce "przyjąć"
(plus i play). Z tego co gadałem z innymi polakami - obcokrajowe komórki nie zadziałają, nie i już. Wysyłka smsów z lokalnych komórek też niemożliwa.

26.07
Pierwsza noc faktycznie koszmar - nie mogłem zasnąć, wierciłem się z boku na bok, poduszka za twarda, koc za ciepły, cholera wie co jest grane. Dzień aklimatyzacji, to polazłem na zamek/klasztor górujący nad miastem. W klasztorze wystawa fotografii, ale jakoś mało uczęszczana, to sobie zafundowałem drzemkę w środku. Leniwy dzień, zajrzałem w kilka tutejszych dziur, obadałem sklepy z pamiątkami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (35)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013