lecimy do Jakarty - ladujemy na znajomym terminalu 3 (domestic-Air Asia), tam zadnych naganiaczy hotelowych. Zolty bus za darmo wiezie nas na terminal 2 international. Wracaja wspomnienia szoku jaki czulismy po wyladowaniu. Calkiem na luzie obchodze teminal, namierzam Kaha - posrednika zalatwiacza hoteli.
W miescie wszystkie ibisy itp zajete, wiec bierzemy FM7 2km od lotniska. Mają swój shuttle bus, duze pokoje, ladny wystroj, basen, saune, no i czego jeszcze chcieć. Niestety włącza mi się motorek w dupie i za 70 000IDR lecimy taxi na miasto. Na początek port - no to warto zobaczyć, drewniane statki rybackie i transportowe kpią sobie z XXI wieku - podobno jest to ostatnia taka przemysłowa flotylla na świecie. Z portu lapiemy taxi (polecam szukać TARIF BAWAH, choć robią problemy z włączaniem licznika. Problemu nie ma z nieco droższymi blue bird group) i jedziemy wg Lonely Planet do "targu artystycznego".
Jakieś nieporozumienie - ktoś odgrodził spory kawał ziemi, posadził europe style park, pobiera 13000 od osoby za wjazd, na miejscu park wodny, akwarium i zamiast obdrapanego folklorystycznego targu mam parę chatek "artystów" sprzedających ten sam chłam co wszędzie po zawyżonych cenach. Polecam unikać Ancol, no może akwarium jest coś warte, niestety zamykali już. Przy zamawianiu obiadu jakiś pan z synkiem pomógł nam z indonezyjskim menu, potem posiedzieliśmy i pogadaliśmy - miłe. Udaje nam się złapać jakieś taxi żeby się wydostać z tego okropego Ancol. Chciałem się wydostać do centrum, jednak koszmarne korki i cena za taxi zniechęciły nas. Plac wg LP jako-tako centralny (Monumen Nasional) nie był w żaden sposób interesujący - sporo lokalsów, stragany, my jako atrakcja turystyczna, dookoła wieżowce, hotele, banki.
Motorek do szwendania mi się wyłączył, powrót do hotelu, znów 90 000IDR.
Jakarta to głupie miasto - korki jakie robi 10mln ludzi zniechęcają do zwiedzania
11.07
Relaksujemy się na saunach i basenie, lecimy do domu. Męczące loty z przesiadkami w Doha i Monachium razem około 20h
12.07
Wrocław!