Autobus mial byc o 7:50 (wg Bandulli - wlasciciela hotelu i wczorajszego przewodnika), i/lub o 14 (wg jakiegos goscia na stacji), odjechal o 8:00. 6.5h meczarni w upale z jazgocącym głośnikiem, makabra. Zrzut bagażu w "cloakroom" na dworcu kolejowym, zakupy i postój w Colombo. Stamtąd pociąg do Negombo 80rp, miał odjechać o 17:30, odjechał o 17:20. makabryczny tłok, przerzedziło się z czasem, ktoś nam powiedział gdzie wysiąść (około godziny jazdy). Tuktuk na lotnisko 800rp, kierunek dom.
Ponieważ dzień jest żaden, co nieco o autobusach :
Chyba nie ma kogoś kto wie jak jeżdżą wszystkie autobusy Sri Lanki. Niby mają numerki, ale czasem pod tym samym numerem jest mały, szybki, klimatyzowany busik, a czasem wielki czerwony rupieć. Na głównych trasach turystycznych jedzie się od-do, na trasach "dziwnych" trzeba tubylców rozpytywać jak złożyć połączenia. Zwykle trzeba zapytać kilku ot tak żeby być pewnym.
Gdy już autobusy jadą to też nie ma reguły gdzie który się zatrzymuje - jedne busy stają do każdego kto zamacha, inne wybiórczo, jeszcze inne tylko do zapełnienia miejsc. Do tego wszystkiego jeszcze dorzucamy ceny - czasem płaci się za bilet do stacji, raz musieliśmy zapłacić za całą trasę, bo "zajęliśmy miejsce i ktoś nie pojechał". Bagaże generalnie podróżowały za darmo, w mniejszych busikach kupowaliśmy jeden bilet na wszystkie plecaki, przy cenach rzędu 100-200rp nie było to jakąś znaczącą pozycją. Duże busy mają bagażniki, nasze toboły ani razu nie jechały na dachu.
Zajrzyjmy do tego autobusu - na początek dumny napis Lanka Ashok Leyland wskazuje lankijsko-hindusko-brytyjskie pochodzenie. Wielkie kanciaste pudło z przodu wypełnia Kierowca - wokół niego barierki, nierzadko na pokrywie silnika w środku jadą bagaże. Całą przednią szybę obowiązkowo pokrywają dyndałki - kwiatki, jakieś motywy religijne itp. Szlagierem wśród kierowców jest wielka tablica z buddami, wieszana nad szybą, a na której to tablicy ledy wesoło animują owe postacie czy to w rytm muzyki, czy to wraz ze światłami hamowania. Dalej jest pierwszy rząd siedzeń, należy go ustąpić dla podróżujących mnichów. Tylko raz się jeden dosiadł, więc generalnie miejsce dobre, dające możliwość rozciągnięcia nóg. Miejsce po lewej trzeba zajmować ostrożnie, choć dobry widok, to ciągle się ktoś przepyrcha (wsiada/wysiada). Siedzenia dalsze zwykle występują w kombinacji 3+2, w małych busikach 2+1 a potem w miarę zapełniania zamienia się w 2+1+1.Oprócz klimatyzowanych busików okna się otwierają, zwykle wszystko jest pootwierane na maxa. Po gorskich trasach boki autobusu były nierzadko obżygane, więc okienka spełniają również funkcje inne niż wietrzenie :)
Ah, muzyka - każdy kierowca posiada własny zestaw jazgotów, a każdy autobus posiada swój zestaw kolumn, tak na oko o mocy wystarczającej na niewielką imprezę plenerową. Podczas jazdy muzyka musi jazgotać, zwykle jest przester wysokich tonów, koniecznie musi ryć mózg. Niemal nigdy nie będą to piosenki anglojęzyczne, niemal zawsze bolywoodzkie rytmy śpiewane jak sądzę po syngalijsku. Jakoś nie widziałem nigdy nikogo radoścnie nucącego do taktu autobusowym głośnikom :) Przed głośnikami nie ma ucieczki - środek autobusu jest dość równomiernie nagłośniony kolumnami z przodu i z tyłu. Pewnym rozwiązaniem jest usiąście pod głośnikiem, niektóre jednak są skierowane 45stopni w dół, więc siadanie pod spodem to skazanie się na jazgot. Na pewno pomóc mogą dokanałowe słuchawki i własne MP3, być może warto miec korki do uszu. Ja siedząc koło kierowcy regularnie ściszałem mu radio :) Jedno jest pewne - upał + jazgot + wielogodzinna jazda autobusem potrafi zepsuć przyjemność podróżowania.
Jedzenie
Niewiele mozna powiedziec o lankijskim jedzeniu - na pewno wszedzie jest duzo chilly, po powrocie do domu wszystko trzeba robic na ostro, bo inaczej wydaje się nie miec smaku. W lankijskiej kuchni slowem kluczem jest "curry". Nie oznacza to wcale przyprawy, lecz formy jedzenia - kazdy dodatek do jedzenia ląduje w osobnej miseczce, więc w dobrej restauracji obiad moze oznaczac 10 miseczek na stole :) Zwykle wszystko zaczyna się od ryżu, potem dla europejca kluczowa jest miseczka z ostrym miesem, potem mozna sobie budować smaki, komponować ofensywy i kontrofensywy - glowne curry to sambal z kokosa,dosc kwasne "drum sticks", ktore trzeba wyciskac, nierzadko przepyszna "salatka" z kwiatu banana. Z fajnych rzeczy czasem mozna dostać pestki jackfruita, ktore po uzmazeniu/ugotowaniu przypominaja fasolke
Pieniądze
Najwięcej kasy zjadają wstępy do obiektów - zniesiono jeden bilet na wszystko, każdy obiekt kasuje swoje 25/30usd za wstęp, więc połączenie anuradhapura+pollonaruwa+sygyryia+dambulla to około 100usd. Drugim pożeraczem kasy są hotele - pokoje z wentylatorem zaczynają się od 1700-2000rp (15usd), klima to już wydatki powyej 3000rp (22-30usd). Transport autobusami jest tani, bilety kosztują 1-2usd, jedzenie w dobrej restauracji to 800-2000rp, piwo niestety drogie, w knajpach 300rp. Z dobrych piw warto spróbować 3 coins, króluje jednak wodnisty lager o nazwie Lion (nazywany przeze mnie lion juice).
Ludzie
Do uzupełnienia ;)