24.01
Błogosławieństwo nadal działa, choć słabnie. Taksiarz do Eakmai, wschodniego dworca autobusowego chyba pojechał jakimiś bocznymi autostradami, choć było sporo korków i do końca nie wiem czy nabijał kilometry, czy zapłaciłem tyle ile trzeba (170 wg licznika). W Eakmai znów z marszu w autobus na wyspę Koh Samet (157bhat, dokładniej dojeżdża do przystani promowej w Ban-Phe, podobnie jak poprzedni autobus do marketu w aranyaprathet dowodzi że ktoś MYŚLI nad potrzebami turystów).
3h później z autobusu znów z marszu na prom (50bhat), poprosiłem żeby poczekał, pobiegłem po piwko i już płyniemy. Gęba się śmieje, niebo niebieskie, słoneczko świeci, morze turkusowe, piwko bursztynowe, taki styczeń to mi się
podoooba! .
Z promu do yangthoew - zielonej półciężarówki z ławkami po bokach - oficjalne taxi na wyspie. Dróg prawie nie ma, trzęsie jak cholera, a do przejechania ledwo 3-5km. Poczytałem lonely planet i spodobała mi się nazwa i opis Ao Thian - plaża położona tak w 3/4 wyspy patrząc od północy, Candle light beach - plaża światła świec, Taksiarz zawołał 100bhat, nie marudziłem. Po wylądowaniu na plaży, wielkie wow, dawać szybko hotel - pierwszy był za 1500, następny za 1000 ale chatka z dykty, w końcu candlelight "resort" za 1000, poprosiłem o discount, 900bh za klimatyzowany murowany domek 5m od morza. Bajka. Do końca dnia bardzo ciężko nicnierobiłem, pilnując żeby się przypadkiem tym nie zmęczyć, nie spić i nie dać zeżreć komarom (jedyna wada tej wyspy). Jak zdjąłem buty, to założyłem je dopiero dwa dni później :) Tu jeszcze wrócę - Ao Thian ma jakiś klimat - mimo szczytu sezonu bardzo mało turystów (podobno w weekendy pełno tajów się zwala), w ogóle nie ma klubów z muzyką, nie ma też skuterów wodnych do wynajęcia. Są za to drzewa schodzące do samej plaży, większość hotelików ma każdy domek zbudowany inaczej, w w ogóle hitem jest wielki pomost przy apache bungalow zbudowany z tego co morze wyrzuciło (są tam też stoły restauracji) do tego bialutki piasek jak mączka, turkusowa przejrzysta woda, chłodna bryza od morza, nie ma wilgotności. W pokoju o brak robactwa dbał strachliwy gekon, niestety, obraził się na mnie pierwszego wieczora i więcej go nie widziałem.
25.01
Cały dzień nicnierobić, zamiast chodzić należy dostojnie się przemieszczać. Plaża składa się z 5-7 hotelików, każdy po 5 bungalowów na krzyż. Są trzy restauracje z dobrym żarciem, dwie inne przyhotelowe pijalnio-śniadalnie, bankomat i dwa minisklepy (ani jednej czekolady, sok tylko pomarańczowy, za to przy kasie leżą tabeltki antykoncepcyjne oraz wczesnoporonny postinor). Na popołudnie łódka - speedboat za 400bh, niestety mimo że pisało "turtle" to okazało się że to wizyta w mocno lipnej farmie rybnej, a nie turtle cośtam centre na jednej z pobliskich wysp. Snorklowanie troche słabe - za głęboko, za mętna woda, trzeba schodzić w dół żeby coś zobaczyć, mało kolorowych ryb, ale korale fajnawe.
26. 01
Oj jakoś nie chce opusczać najpiękniejszej plaży na tej planecie (wśród dotychczas widzianych ;). Late checkout za free, potem speedoat za 250bh na ląd, piechotą 200m, 157bh i już klimatyzowany autobus z darmową wodą i ciasteczkami wiezie mnie do Bangkoku. Z dworca sky train, przesiadka, i do ostatniej stacji. Miasto ktore widzę to nie biedna azjatycka nora, tylko bogate super-city zostawiające największe Polskie miasta daleeeeko za sobą. Wieczór u Ziemka, om noi