Geoblog.pl    BorsukWro    Podróże    Etiopia ekspresem (10dni) - styczeń/luty 2013    Addis - Arba Minch
Zwiń mapę
2013
01
lut

Addis - Arba Minch

 
Etiopia
Etiopia, Addis Abeba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Lecimy trasa Wrocław-Frankfurt-Addis Abeba. Zgodnie z rozkładem lotów powinniśmy lecieć dreamlinerem, niestety z powodów technicznych cala flota tych maszyn zostaje uziemiona, w rezultacie ethiopian airlines prezentuje nam swoje oblicze jakimś starym rupieciem. Lot z dużymi turbulencjami, pilot mówi że wiatr o sile 240kmh dmie nam prosto w dziób. Tylko zdrowy rozsadek i statystyka wypadków lotniczych powodowała, że wyłączyłem strach i zamiast tego spokojnie znosiłem telepanie.
Ladowanie w Addis o świcie, jeszcze ciemno, cały lot jakichś dwóch ciemnoskórych prowadziło ożywioną dyskusję. Jeden był z Etiopii, drugi z Sudanu, całą drogę gadali po angielsku. Gdy zwróciłem ich uwagę że gadają od samego startu i że może mogli by być nieco ciszej, bo niektórzy np. chcą spać, zostałem pouczony, że ciemnoskórzy tak mają że głośno gadają i że mam się przyzwyczajać. Cholerni rasiści.
Po wylądowaniu dość płynnie trafiamy do 30 minutowej kolejki po wizy. Pokoik w którym wystawia się wizy, pasuje do stereotypowego biura - wszystko toczy się powoli - brakowało chyba tylko wentylatora kręcącego się pod sufitem. Wymianę kasy opłaca się zrobić po przejściu przez wizy, w strefie odbioru bagażu. Banki Etiopii posiadają bardzo podobny do siebie kurs, należy go sprawdzić przed wylotem i kasę zmieniać w pierwszym banku mający kurs zbliżony do tego sprawdzonego w domu. To rzadkość, ale wymiana kasy na lotnisku jest najlepszą opcją jeśli chodzi o Etiopię – na południu ciężko było z bankami jako takimi, a jeśli jakiś był to zamykanie zaczynało się tam już od 17.
W końcu z tobołami wychodzimy do hallu lotniska. Jeszcze w Polsce zorganizowałem wynajem jeepa, oraz dałem ogłoszenie że poszukuje kogoś do współdzielenia. Mimo lądowania o 6:45 Yared z Blue Sky Ethiopia powiedział że będzie o 8:15 (potem sms że 8:30). Brytol z ogłoszenia (Benjamin.....) nawet nie raczył się odezwać, taka brytyjska ich mać.
Mój stan delikatnie można określić jako ciężki - niewyspany, zmęczony, dętka. Kwitniemy ponad godzinę w yellow spot cafe czekając na Yareda.
Na początek etiopska kawa - doskonała w smaku. Naczytałem się strasznych rzeczy w przewodnikach, a tu nikt nie próbuje mnie oszukać, oskubać, nie wydać reszty i w ogóle bardzo normalnie zamawiam kawę, dostaję, piję. Fajnie że można palić papierosy dokładnie wszędzie na terenie lotniska.
Yared się zjawia - normalny rzeczowy, żaden szemrany biznesmen. Jeep z kierowcą kosztuje 95usd/dzien, sami płacimy za paliwo. Jeszcze wrócę do jakości usług świadczonych przez Blue Sky Etiopia, teraz tylko napiszę - światowa klasa!
Po załatwieniu formalności idziemy do kierowcy, Messai miał na imię. Pakujemy się do Toyoty Land Cruiser '97 i jedziemy. Początkowo wydaje mi się że ta Etiopia jest jak Azja, ciągle tylko budynki, sklepy itp. Okazuje się jednak że to tylko okolica stolicy. Kilkanaście kilometrów dalej zaczyna się nieskończony ciąg ludzi idących poboczem, kóz, krów, jeszcze więcej ludzi i taki widok będzie już ze mną przez kolejne kilometry.
Im dalej tym bardziej "monotonnie", przy czym oznacza to ni mniej ni więcej że nadal w okolicach każdej wsi widać ludzi idących z kanistrami po wodę, od czasu do czasu stado krów czy kóz zablokuje nam drogę, dookoła domy murowane są rzadkością, królują okrągłe gliniane lepianki ze stożkowym dachem krytym strzechą. Otępiały, niewyspany, coś tam widzę, coś trybię, ale przez opary niewyspania nie przebija się. Odnotowywuję że czasami droga przez 10-20km jest szutrowa, gliniana lub pylista. Zauważam że dookoła busz, przez kierowcę nazywany naturalnym lasem, czasem zauważam że zamienia się w plantacje bananowców.
Nieco wyspawszy się w samochodzie ożywiam się i zaczynam wypytywać o tych spacerujących ludzi na poboczach. Okazuje się, że często w domach nie ma wody i w porze suchej kto może to idzie po wodę. Do studni, bajorka, jeziorka, rzeczki. Jak nie ma naturalnego ujęcia wody, to ktoś kopie studnię i sprzedaje w cenie 0,25 br za kanister. Dowiaduję się, że żółty kanister znaczy wodę, skarb najwyższy i te właśnie żółte kanistry na drogach królują - przenoszone osłami, na plecach kobiet, dzieci, kucyków i jak tylko się da.
W każdej wsi z obu stron drogi kroczy niekończący się szereg ludzi niosących kanistry, gałęzie, trawę, lub po prostu spacerujących. Taka jest Etiopia, to się nie zmienia.
Dojeżdżamy do Arba Minch, dekujemy się w hotelu 40 springs. Messai (nasz kierowca) przedstawia nam dostępne opcje zakwaterowania, polecając po jednym hotelu na 'zakres’ cenowy. Lojalnie uprzedza, że tu taniej ale często nie ma wody, tam drogo ale cośtam itp. Zero nacisku, zero presji, czysta troska o klienta.
Początkowa cena 400br, po małej prośbie (zostawaliśmy wszak dwie noce) zeszła do 350. W hotelu były ciepłe prysznice, wifi, ładne moskitiery i w ogóle jakoś tak łagodnie w tę całą Etiopię weszliśmy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
BoRa
BoRa - 2013-02-13 21:56
Oprócz dreamlinera wszystko układa się pomyślnie i oby tak dalej
życzę szczęśliwej podróży
pozdrawiam
BoRa
 
 
BorsukWro
Artur W
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 151 wpisów151 13 komentarzy13 1445 zdjęć1445 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
03.08.2014 - 16.08.2014
 
 
14.07.2013 - 26.07.2013